[gtranslate]
Categories
Uncategorized

NOWI JEŹDŹCY APOKALIPSY tekst Jacek Pałasiński

Według świętego Jana, koniec świata zwiastować będzie czterech jeźdźców Apokalipsy.

Apokalipsa wymienia z imienia tylko czwartego jeźdźca – Śmierć i jego towarzyszkę Otchłań. Są przesłanki, że pierwszym jeźdźcem jest Antychryst, jako że jeźdźcy przynosili Ziemi niewyobrażalne katastrofy. Wszyscy jeźdźcy, z wyjątkiem Śmierci, przedstawieni są z wyglądu jako ludzie.

W objawieniu Jana pierwszy jeździec jedzie na białym koniu, nosi łuk i otrzymuje koronę jako symbol podboju, być może przywołując zarazę lub Antychrysta. Drugi nosi miecz i jedzie na czerwonym koniu jako twórca wojny domowej, konfliktów i niepokojów. Trzeci, kupiec żywności, jedzie na czarnym koniu symbolizującym głód i niesie wagę. Czwarty i ostatni koń jest blady, na nim jedzie Śmierć, której towarzyszy Hades.

… „I widziałem, a oto koń biały, a ten, który na nim siedział, miał łuk, i dano mu koronę, i wyszedł jako zwycięzca, ażeby zwyciężał. …

I wyszedł drugi koń rydzy; a temu, który na nim siedział, dano, aby odjął pokój z ziemi, a iżby jedni drugich zabijali, i dano mu miecz wielki”.

… „I widziałem, a oto koń płowy, a tego, który siedział na nim, imię było Śmierć, a Otchłań mu towarzyszyła; i dana im jest moc nad czwartą częścią ziemi, aby zabijali mieczem i głodem, i morem, i przez zwierzęta ziemskie.

(Z Apokalipsy w tłumaczeniu Biblii Gdańskiej (Ap 6, 1-8))

 

Apokalipsa św. Jana napisana została niemal 2000 lat temu (prawd. 89 r. naszej ery); a są tacy, którzy sądzą, że jej proroctwo ziszcza się właśnie teraz.

 

Kiedy rozejrzeć się po horyzoncie współczesnego świata, bez trudu można zidentyfikować jeźdźców nadciągającej Apokalipsy.

Popatrzmy: bez wątpienia jeźdźcem współczesnej Apokalipsy jest Władimir Putin, psychopatyczny masowy morderca, nie wahający się przed żadną zbrodnią, żadną prowokacją. Rosja, kraj, którego doktryna założycielska wspomina o wielkości przez ekspansję, podbiła już manu militari obszerną połać Europy i ponad połowę Azji. Jej wpływy sięgają wszystkich pozostałych kontynentów. Agresja na Ukrainę, której bezpieczeństwa była gwarantem na mocy Układu Budapeszteńskiego, pokazała najdobitniej jej cele i jej metody.

Coraz częstsze aluzje Putina i innych liderów rosyjskich do planów użycia przez Rosję broni atomowej, również w odpowiedzi na rzekomy atak bronią konwencjonalną, jego deliryczne mowy o „cywilizacyjnej misji Rosji”, niepohamowane ekspansjonizm, zniewalanie bronią lub szantażem ekonomicznym kolejnych państw i narodów: czyż nie kwalifikuje Putina do roli zwiastuna Apokalipsy?

 

Kolejnym wieszczycielem Zagłady jest Kim Dzong-un; byłby śmiesznym, operetkowym dyktatorkiem małego kraiku (choć nie dla własnych obywateli), gdyby nie dysponował ogromnym arsenałem, w którym królują bomby atomowe i niezliczona liczba rakiet dalekiego i średniego zasięgu. Jest chorobliwie agresywny, w mowie i – ostatnio – w czynach; wszak wysłał spory kontyngent żołnierzy do Rosji, na front walki z Ukrainą oraz ogromne ilości broni (w tym haubic) i amunicji; co najmniej półtora miliona sztuk pocisków dużego, niszczycielskiego kalibru. To wszystko spadnie na ukraińską ziemię. Ale to tylko mały ułamek jego arsenału: największą jego część rezerwuje na wojny regionalne, przede wszystkim z braćmi z wolnej części państwa Koreańczyków, z Japonią i z USA, głównie z amerykańskimi bazami wojskowymi na Dalekim Wschodzie i Pacyfiku, ale także z zachodnim wybrzeżem USA – rakiety Kima są w stanie uderzać w tamtejsze miasta, od Seattle do San Diego. Patrząc na to, co robi z własnymi obywatelami, możemy mieść pewność, że gdyby Kim zdecydował się na agresję przeciwko innym krajom, nie powstrzymałby się przed niczym.

 

Kto wie, czy nie najgroźniejszym jednak jeźdźcem współczesnej Apokalipsy jest dyktator komunistycznych Chin Xi Jinping.

Do niedawna jeszcze królował pogląd, że nawet chińscy komuniści nie naruszą świętego przykazania Konfucjusza, potępiającego wojny ekspansywne, inne od obronnych. Ten pogląd, szeroko nauczany na uniwersytetach, nie był do końca prawdziwy, ponieważ chińscy komuniści zagarnęli już Tybet – swojego czasu jedno z największych państw świata – 2,5 miliona km kw. Oraz Turkiestan Wschodni 1,7 miliona km kw., czyli ponad jedną trzecią dzisiejszego obszaru ChRL (9,6 mln km kw. ca).

Oczywiście, kwestia przyłączenia Tajwanu i zlikwidowania tam nienawistnej Pekinowi demokracji, była zawsze obecna w doktrynie Chin Ludowych, ale pod rządami najnowszego dyktatora Xi Jinpinga przygotowania do inwazji na Tajwan nabrały zupełnie nowego wymiaru.

Ale nie chodzi tylko o Tajwan.

Chiny zaczęły prowadzić bardzo agresywną politykę na Morzu Południowochińskim i Wschodniochińskim, zgłaszając kilka roszczeń terytorialnych, od których nie zamierzają odstąpić mimo niekorzystnych dla siebie wyroków ONZ-owskiego Trybunału Rozjemczego. Zbudowały kilka sztucznych wysp na Morzu Południowochińskim, a na nich silnie obsadzone bazy wojskowe. Chiny są w granicznym sporze z wieloma krajami regionu. Okupują część uznanego przez społeczność międzynarodową terytorium Indii, zgłaszają roszczenia terytorialne (chodzi o skalne pinakle, wystające z wód Morza Południowochińskiego) do Japonii, prowadzą spory o wody terytorialne z Filipinami, Wietnamem, Koreą Południową, a nawet z Indonezją.

Ponadto od dwóch dekad prowadzą agresywną politykę neokolonialną w Afryce i coraz śmielej sięgają do Ameryki Południowej. Są też jednym z inicjatorów „Sojuszu Globalnego Południa”, które, w ich zamyśle, ma być alternatywą dla cywilizacji zachodniej.

Mają ogromny, stale rozwijany i zwiększany arsenał atomowy, szynko nadrabiają zapóźnienia we flocie wojennej i lotnictwie wojskowym.

 

Można dyskutować, czy czwarty jeździec współczesnej Apokalipsy jest w stanie wywołać wojnę światową. Chodzi o Alego Chameneiego, przywódcę religijnego i politycznego Iranu. Iran jest odpowiedzialny za wywołanie wielu wojen lokalnych, a jego ekspansjonizm regionalny wydaje się niepohamowany. Iran sprawuje niemal całkowita kontrolę nad Irakiem, ma ogromne, negatywne wpływy w Libanie za pośrednictwem Hizballahu, zawładnął dużymi połaciami Syrii, która stała się wspólnym kondominium irańsko-rosyjskim, za pośrednictwem Zajdytów – odłamu religijnego szyizmu – i ich bojówek Houtich kontroluje przeważającą część terytorium Jemenu. Usiłował przejąć kontrolę nad szyickim Bahrajnem i byłoby to mu się udało, gdyby nie interwencja zbrojna Arabii Saudyjskiej. W samej Arabii są trzy niespokojne wschodnie prowincje, zamieszkane przez mniejszość szyicką, gdzie Iran raz po raz usiłuje wywoływać krwawe rewolty, mąci wody w zamieszkanym częściowo przez szyitów pakistańskim Beludżystanie, zdobywa wpływy w Turkmenistanie i Tadżykistanie… To z pewnością jedno z najbardziej agresywnych państw świata, a historia uczy, że konflikty regionalne mogą z łatwością przerodzić się w globalne, zwłaszcza, kiedy toczą się w regionie tak kluczowym z punktu widzenia energetycznego, jak Bliski Wschód.

 

Przez wiele lat uważano, że najbardziej zapalnym punktem świata jest pogranicze Indyjsko-pakistańskie, zwłaszcza prowincje Dżammu i Kaszmir, zamieszkane w większości przez muzułmanów i siłą oderwane częściowo przez Pakistan od Indii. Oba kraje są mocarstwami nuklearnymi, oba są niezwykle ludne – Indie wyprzedziły już Chiny i mają niemal półtora miliarda mieszkańców, a Pakistan ćwierć miliarda osiągnie w ciągu najbliższego roku lub dwóch. Oba kraje są bardzo złożone etnicznie, językowo, a nawet kulturowo, więc wojna między nimi, oprócz tego, że niszczycielska, mogłaby spowodować serię pomniejszych konfliktów na subkontynencie indyjskim, z których, po długotrwałych i krwawych wojnach, mogą się wyłonić zupełnie nowe podmioty prawa międzynarodowego.

 

Ostatnio, do grona zwiastunów Apokalipsy dołączyły również Stany Zjednoczone, strażnik powojennego ładu świata, ładu, który właśnie się kończy. Wybór nieobliczalnego Donalda Trumpa na prezydenta ma w sobie niewiarygodny potencjał niszczycielski. Zapowiedziane przez niego bariery celne z pewnością wywoła wojny taryfowe, które mogą zagrażać światowej gospodarce. Masowe deportacje – główny temat jego kampanii wyborczej – mogą poważnie podkopać gospodarkę samych Stanów Zjednoczonych. Jego uprzywilejowane, nigdy do końca nie wyjaśnione stosunki z Władimirem Putinem, a także prymitywne podejście do polityki międzynarodowej mogą z łatwością doprowadzić do militarnego i politycznego upadku Ukrainy, czego pełnych konsekwencji my w Europie nie potrafimy sobie jeszcze w pełni wyobrazić. Jeśli spełni groźby wycofania USA z NATO, radykalnie przebuduje światowy układ sił, zdecydowanie na korzyść Chin a na niekorzyść Europy i szeroko pojętego Zachodu. Apokalipsa może zatem nadejść z Waszyngtonu.

 

Jest jeszcze jedna Apokalipsa, która nam zagraża: to możliwy upadek Unii Europejskiej. Od początku swego istnienia była celem wojen hybrydowych Rosji, Chin i innych krajów z „osi zła”. Wojny te bardzo skutecznie podsycają działalność sił ekstremistycznych, antyunijnych, które są już szeroko obecne w Parlamencie europejskim. W kolejnych krajach europejskich do władzy dochodzą ugrupowania skrajnie prawicowe, tradycyjnie Unii Europejskiej nieprzychylne. Obecność w Unii Węgier, Słowacji, a do niedawna jeszcze Polski, generalny kryzys przywództwa w krajach europejskich, a także wyraźne spowolnienie gospodarcze Niemiec, głównego płatnika do unijnej kasy, sprawiają, że perspektywa rozpadu Unii staje się coraz bardziej prawdopodobna. A osobno, wszystkie kraje europejskie staną się łatwym celem potężnych sił autorytaryzmu, które podbijają coraz większe obszary świata.

 

Cóż zatem pozostaje Europie i Zachodowi całemu? Przyglądać się biernie nieuchronnie nadciągającym Apokalipsom? Czy raczej zdobyć się na kolejny, wielki wysiłek twórczy, który przywróci mu pozycję dominującej w świecie, gospodarczej potęgi, potęgi militarnej o ogromnym potencjale odstraszania?

Oczywiście to drugie. Ale, chwilowo, społeczeństwa zachodniego świata, zwłaszcza europejskie i północnoamerykańskie, wydają się błądzić nawet nie tyle we mgle, co w gęstej mazi egoizmu, hedonizmu i nieskończonego lenistwa umysłowego.

 

Jacek Pałasiński

Leave Your Thoughts Here...