[gtranslate]
Categories
Uncategorized

Geopolityczne prognozy dla Trumpa tekst Tomasz Grzegorz Grosse

20 stycznia 2025 roku Donald Trump obejmie urząd jako 47 prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki (USA). Jego prezydentura przypada na okres najbardziej intensywnych zmian geopolitycznych od czasu upadku ładu zimnowojennego pod koniec XX wieku. Wówczas USA była największym zwycięzcą w skali globalnej. Moskwa (wówczas stolica Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich) przegrała rywalizację zimnowojenną, ponosząc dotkliwe straty terytorialne oraz spadek znaczenia międzynarodowego. Dzisiaj Ameryka słabnie jako największe mocarstwo, a jej przywództwo jest kwestionowane przez największych rywali geopolitycznych, czyli Pekin oraz Moskwę. USA i sam Trump są nielubiani wśród sojuszników w Europie Zachodniej. Pełni niepokoju są też sojusznicy w innych częściach świata, jak będzie wyglądać urząd 47-ego prezydenta USA. 

 

Moskwa

Celem Trumpa jest uspokojenie „pobocznych” konfliktów geopolitycznych w Europie i na Bliskim Wschodzie oraz skupienie się na wyzwaniu chińskim. Będzie to zadanie trudne, bo w Europie Wschodniej toczy się największy konflikt zbrojny od czasów II wojny światowej, który jest zalążkiem wojny światowej. Moskwę wspiera militarnie Iran i Korea Północna, w mniejszym stopniu również Chiny, a politycznego lub gospodarczego wsparcia udziela wiele innych państw tzw. trzeciego świata lub należących do grupy BRICS. Ukraina jest wspierana przez państwa UE i NATO.

Jest więc to konflikt mający ogromny potencjał eskalacyjny. Trump zapewne chciałby zakończyć go szybko, prawdopodobnie zamrażając linię frontu, a tym samym faktycznie godząc się na to, aby zagarnięte przez Moskwę terytoria ukraińskie zostały pod jej kontrolą. Kolejną koncesją wobec Kremla byłoby zastopowanie członkostwa Kijowa w NATO. Taki scenariusz byłby faktycznie zwycięstwem Moskwy i porażką Zachodu, w tym USA i wielu innych państw, jak również NATO i UE, które wspierały Ukrainę przeciwko Rosji.

Nawet jeśli w zamian za ustępstwa Ukraina otrzymałaby solidne sprawcie wojskowe i technologiczne ze strony NATO i UE, łącznie ze stacjonowaniem wojsk Sojuszu Północnoatlantyckiego na terytorium Ukrainy, to jest mało prawdopodobne, że konflikt zostanie definitywnie zatrzymany. W ciągu kilku lat należy spodziewać się powrotu do eskalacji, tym razem łącznie z atakiem Moskwy na członków NATO. Przyczyna jest bardzo prosta – skoro dotychczasowa strategia agresji militarnej przynosi sukces, to dlaczego Moskwa ma ją zmieniać? Zachód ustępuje, co dowodzi jego słabości. Tym samym kolejna runda konfrontacji może przynieść dalsze sukcesy oczekiwane przez Moskwę. Przypomnijmy, celem ultimatum Władimira Putina sprzed inwazji na Ukrainę z grudnia 2021 roku było wycofanie Zachodu i jego struktur wojskowych nie tylko z Ukrainy, ale z całej Europy Środkowej i tzw. „wschodniej flanki”, czyli m.in. z Polski, Czech, Słowacji, Węgier, Bułgarii, Rumunii i państwami bałtyckimi, ale również Szwecji i Finlandii. Ponadto, Moskwa znacznie szybciej przestawiła gospodarkę na tory wojenne, aniżeli Zachód, a jej potencjał produkcji uzbrojenia będzie najwyższy w roku 2026[1]. W tym samym czasie spodziewana jest również największa przewaga rosyjskiego uzbrojenia i zdolności ofensywnych Moskwy w stosunku do potencjału państw NATO w Europie.

Konflikt eskalowałby jeszcze szybciej w sytuacji, kiedy Putin nie zdecyduje się zamrozić konfliktu zbrojnego w 2025 roku. Wówczas amerykańska administracja zapewne zwiększy pomoc wojskową dla Ukrainy, co będzie w oczywisty sposób prowadziło do coraz większej konfrontacji z Zachodem. Trudno przewidzieć co może odwieźć elity moskiewskie od dalszej agresji, z pewnością nie ustępliwość i słabość Zachodu. Być może tylko dalsza fragmentacja terytorialna Rosji (na wzór rozpadu Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich w roku 1991) przyniesie długo oczekiwany pokój w Europie i na świecie.

Podsumowując ten wątek wyzwań geopolitycznych Trumpa należy stwierdzić, że konfrontacja wojskowa NATO z Moskwą jest wcześniej lub później nieunikniona. Eskalacja może być odłożona w czasie, ale zapewne musi później powrócić ze zdwojoną siłą, dokładnie tak samo, jak po pierwszym ataku Moskwy na Ukrainę z roku 2014. Wówczas Zachód łudził się, że można trwale zamrozić konflikt zbrojny na Ukrainie. USA w niewielkim stopniu wzięły udział w rozwiązaniu tego sporu, delegując całą sprawę na Europejczyków, czyli na Niemcy i Francję. Ci zaś nie tylko zaufali Putinowi, ale nawet go jeszcze później wzmocnili, czyli faktycznie nagrodzili współpracą gospodarczą, przede wszystkim rozbudowując Nord Stream i zwiększając import rosyjskich surowców energetycznych do UE. Były to więc dwa strategiczne błędy Zachodu: nieobecność Waszyngtonu oraz beztroski powrót do kooperacji geoekonomicznej Europy Zachodniej z Moskwą.

Dokładnie te same błędy mogą być popełnione dzisiaj. Trump może chcieć wycofać się z Europy, pozostawiając kwestie obronności samym Europejczykom. Z kolei oni mogą zlekceważyć zagrożenie ze strony Moskwy i raczej szukać z nią porozumienia, a nawet powrotu do kooperacji gospodarczej. Taki scenariusz byłby największym błędem geopolitycznym – skutkowałby bowiem z pewnością ponowną agresją Moskwy w kierunku zachodnim. Byłoby to wykorzystanie oczywistej słabości Zachodu. Ponadto, byłoby realizacją oficjalnej rosyjskiej wizji strategicznej „Euroazjanizmu”, czyli wspólnego obszaru geopolitycznego „od Władywostoku po Lizbonę”, kontrolowanego przez Moskwę.

 

Bliski Wschód

Kolejnym wyzwaniem geopolitycznym dla nowej administracji w USA będzie Bliski Wschód. USA jest zdeklarowanym sojusznikiem Izraela, zaś sam Trump w przeszłości był zwolennikiem zwiększania presji na Iran. Celem amerykańskiego prezydenta będzie jednak uspokojenie sytuacji w regionie, przede wszystkim skuteczne zakończenie wojny Izraela z Hezbollahem w Libanie, jak również z Hamasem w Strefie Gazy. Warunkiem uspokojenia sytuacji w Libanie jest wypchnięcie Hezbollahu na północ od rzeki Litani, zniszczenie jego infrastruktury wojskowej w południowej części kraju, a także odcięcie go od dostaw uzbrojenia na przyszłość. Ponadto, celem jest osłabienie możliwości Hezbollahu do odgrywania poważnej roli w systemie politycznym Libanu. Izrael jest coraz bliżej osiągnięcia tych celów.

W przypadku Strefy Gazy celem Izraela jest zapewne złamanie możliwości odgrywania jakiejkolwiek roli politycznej i wojskowej przez Hamas, być może również aneksja terytoriów na Zachodnim Brzegu i w samej Strefie Gazy, a także kontrolowanie władz uszczuplonej terytorialnie Autonomii Palestyńskiej. Poparcie USA dla takiego planu – przy osłabieniu istniejących ugrupowań palestyńskich, zwłaszcza Hamasu, jak również presji wywieranej na Iran – może ustabilizować sytuację.

W szerszej perspektywie punktem zapalnym dla interesów Waszyngtonu i Jerozolimy pozostaje daleka od unormowania sytuacja w Syrii oraz wyzwanie irańskie. W odniesieniu do wojny domowej w Syrii prezydent elekt zaapelował do ustępującej administracji Bidena, aby „Stany Zjednoczone się nie angażowały, bo to nie jest nasza (amerykańska) wojna”[2]. Niemniej po upadku reżimu Baszszara al-Asada sytuacja w Syrii jest daleka od uspokojenia, co może zagrozić interesom amerykańskim w regionie. Jeszcze większym wyzwaniem jest Iran, nawet jeśli w ostatnim czasie poniósł wiele porażek wynikających przede wszystkim z konfliktu z Izraelem.

 

Półwysep Koreański

Kolejnym punktem zapalnym na mapie geopolitycznej świata jest Półwysep Koreański. Tutaj źródłem niepokoju jest postawa Korei Północnej, która stale rozwija swój potencjał wojskowy, łącznie z bronią nuklearną i zdolnościami rakietowymi, eskaluje konflikt z Koreą Południową, a także wspiera rywali USA, przede wszystkim Moskwę. Takie działania Pjongjang były dotąd tolerowane lub nawet aprobowane przez Pekin, niemniej nadmierne wpływy Moskwy w Korei Północnej mogą też budzić niepokój chińskich władz i spotkać się na koniec z jakąś formą przeciwdziałania. Z kolei intensyfikacja konfliktu między obu Koreami będzie zapewne zależała od intensywności sporów między USA a Chińską Republiką Ludową (ChRL), zwłaszcza o Tajwan. Jeśli relacje między USA a ChRL się zaostrzą, to bardzo prawdopodobna jest eskalacja konfliktu na Półwyspie Koreańskim.

 

Chiny

Spór geopolityczny z Chinami jest pierwszoplanowym wyzwaniem dla administracji Trumpa. Jest to w istocie spór o globalną hegemonię. Pekinowi zależy na detronizacji Waszyngtonu, jak również na dominacji Chin w regionie, a być może również w skali światowej. Eskalacja wojny na Ukrainie do wymiaru wojny światowej z pewnością miałaby nie tylko kontekst dotyczący regionalnej hegemonii w Europie (czym zainteresowana jest Moskwa). Stałaby się szerszą rywalizacją o dominację światową między USA a Chinami. Od razu należy jedna stwierdzić, że dominacja Moskwy w Europie nie będzie odpowiadać ani Waszyngtonowi, ani Pekinowi, a więc gdyby stała się realną możliwością to musiałaby spotkać się z przeciwdziałaniem obu globalnych mocarstw.

W czasie prezydentury Trumpa należy spodziewać się przede wszystkim eskalacji wojny handlowej, a więc sporów geoekonomicznych między Waszyngtonem a Pekinem, a w mniejszym stopniu konfrontacji wojskowej. Trump będzie raczej unikał sporów militarnych, zamiast tego starając się odciąć Chiny od amerykańskiego rynku zbytu, amerykańskich technologii i kapitału. Będzie również dążył do podobnego zerwania powiązań geoekonomicznych między Chinami a sojusznikami amerykańskimi, w tym również UE.

Jeśli Ameryka będzie dalej słabła, zwłaszcza pod względem potencjału przemysłowego, wojskowego, malejących zdolności zaangażowania w nazbyt wielu obszarach globu, a być może również w sytuacji pogłębiających się sporów USA z sojusznikami oraz sporów wewnątrzkrajowych – nie jest wówczas wykluczona wojskowa interwencja Chin na Tajwanie. W takiej sytuacji Waszyngton nie miałby jednak możliwości obrony zbuntowanej wyspy. Miałoby to efekt paraliżujący dla sojuszników USA w regionie i zapewne torowałoby drogę do chińskiej hegemonii w regionie, a być może nawet w skali światowej. Jednak jeśli USA zachowają siłę geopolityczną, odbudują potencjał przemysłowy, utrzymają przewagę technologiczną i więzy sojusznicze w Europie i Azji, to ChRL nie posunie się do rozstrzygnięć militarnych na Tajwanie.

Innymi słowy Chiny będą dążyć do ograniczenia potencjału geoekonomicznego USA, do podsycania konfliktów zastępczych w Europie i na Bliskim Wschodzie, w których Waszyngton będzie uwikłany. Będą też dążyć do podsycania nieporozumień transatlantyckich, do łagodzenia lub uśpienia niepokoju elit amerykańskich rosnącą potęgą Pekinu. Mogą też podsycać zamęt w polityce wewnętrznej w Stanach, łącznie ze wspieraniem (rzecz jasna w sposób pośredni) kolejnych prób fizycznej eliminacji Donalda Trumpa.

 

Unia Europejska

Ważnym elementem łamigłówki geopolitycznej w dobie Trumpa będzie sytuacja w Unii Europejskiej (UE). Silna Europa i silne relacje transatlantyckie byłyby wzmocnieniem dla Trumpa. Zaś słaba Unia i skonfliktowana z Trumpem będzie na rękę jego największym rywalom. Niestety wiele wskazuje na to, że Unia będzie coraz słabsza i pogrążona w chaosie.

W XXI wieku kolejne reżimy gospodarcze w Unii Europejskiej okazywały się dysfunkcjonalne i przeżywały kryzysy. Trudno było utrzymać rozwój i konkurencyjność gospodarczą w skali globalnej, a także – jednocześnie – utrzymać dotychczasowy, wysoki poziom świadczeń socjalnych. Przyczyn tego stanu rzeczy było kilka. Odnowiła się presja geopolityczna ze strony Moskwy, a Stany Zjednoczone nie godziły się już na to, aby ponosić w dalszym ciągu tak wysokie koszty bezpieczeństwa Starego Kontynentu jak w przeszłości. Dodatkowo, w wyniku kryzysu geopolitycznego załamał się model rozwoju gospodarczego w Europie Zachodniej (zwłaszcza w Niemczech) opierający się na tanich surowcach rosyjskich. Kolejnym czynnikiem była rosnąca presja konkurencyjna ze strony chińskich firm, które deklasowały europejskie korporacje w coraz większej ilości sektorów gospodarczych. Europa stawała się zależna geoekonomicznie od Pekinu, zwłaszcza w zakresie transformacji klimatycznej. Waszyngton będzie zapewne wywierał jeszcze większe niż wcześniej naciski na zerwanie przez Unię relacji gospodarczych z Chinami. Na takie „zerwanie” (ang. decoupling) jest już jednak chyba za późno. Będzie to jednym z tych czynników, które mogą doprowadzić do pogorszenia relacji UE z Donaldem Trumpem.

Kolejnymi przyczynami załamania unijnego modelu gospodarczego były dysfunkcje reżimu monetarnego w Europie, jak również błędna transformacja klimatyczna wprowadzana w UE. W odniesieniu do polityki klimatycznej należy stwierdzić, że została ona oparta na zupełnie odmiennych regułach w UE, aniżeli w USA i Chinach. Było to przyczyną znaczącego wzrostu cen energii w UE w porównaniu do obu mocarstw, a tym samym znaczącego pogorszenia konkurencyjności gospodarczej, obniżenia wzrostu  gospodarczego, spadku inwestycji itp.

Także unia walutowa okazała się systemem ograniczającym wzrost gospodarczy i konkurencyjność większości państw członkowskich, Ponadto, wymuszała narastanie coraz większego deficytu budżetowego i długu publicznego w krajach strefy euro. Miało to negatywne konsekwencje nie tylko dla poszczególnych społeczeństw europejskich, dla których integracja europejska przestaje być synonimem dobrobytu. Oprócz tego osłabiany był potencjał geopolityczny UE, jak również rola międzynarodowa tej organizacji. Unia gospodarcza i walutowa była podatna na kryzysy, a tym samym odpowiadała za destabilizację wewnętrzną w Europie. Ponadto, unia walutowa była silnie asymetrycznym reżimem gospodarczym, w którym nie tylko występowały podziały centro-peryferyjne, ale dodatkowo korzyści ekonomiczne kumulowane były przez najsilniejsze państwa członkowskie, przede wszystkim Niemcy, zaś koszty przesuwano na najsłabsze kraje. Taka tendencja postępowania jest coraz bardziej widoczna także w innych reżimach gospodarczych w UE (np. na rynku wewnętrznym i w ramach transformacji klimatycznej). Na długą metę stanowi to czynnik dezintegracyjny, a więc może mieć konsekwencje geoekonomiczne.

Odpowiedzią liderów integracji z Europy Zachodniej na kolejne dysfunkcje reżimów gospodarczych w UE było jak dotąd – zwiększanie akumulacji kapitału w Europie Zachodniej w oparciu o wewnętrzne peryferie unijne, jak również w wyniku przesuwania kosztów kryzysów na te peryferie. Jednocześnie dążono do przeformułowania modelu gospodarczego funkcjonującego na rynku wewnętrznym w stronę większego protekcjonizmu oraz rozwoju polityki przemysłowej. Wspomniana próba reorientacji modelu była obarczona poważną niekonsekwencją, która wynikała z silnej zależności UE od rywali zewnętrznych. Przykładem była gospodarka niemiecka, uzależniona najpierw w ogromnym stopniu od surowców rosyjskich, a następnie od surowców i podzespołów chińskich, jak również od dostępu do rynku zbytu w ChRL. To skutkowało nadmierną otwartością unijnego rynku wewnętrznego na chińskich rywali, a także niemożnością zastosowania skutecznej polityki ochrony przed nieuczciwą konkurencją z ich strony.

Podsumowując można uznać, że rewizja strategii geoekonomicznej Unii Europejskiej w XXI wieku została wprowadzona zbyt późno, była zbyt mocno oparta na sentymencie antyamerykańskim i nadmiernie liberalna wobec Moskwy i Pekinu. Nie usuwała strukturalnych problemów reżimu walutowego, ani transformacji klimatycznej. Zbyt silne spychanie kosztów na wewnątrzunijne peryferie mogło z kolei skutkować potężnymi napięciami politycznymi w UE.

To wszystko czyni z Unii Europejskiej dość słabego sojusznika dla Trumpa w dobie bardzo poważnych konfliktów geopolitycznych. Niewykluczone są napięcia transatlantyckie, zwłaszcza z liderami Europy Zachodniej, co może mieć negatywne przełożenie na relacje całej UE z USA. Znacznie większym problemem dla Trumpa może się jednak okazać chroniczna słabość geopolityczna Unii i jej niezdolność do pokonywania kolejnych kryzysów. To musi ośmielić elity moskiewskie do jeszcze bardziej agresywnej polityki wobec Zachodu. A to oznacza dla Trumpa, że będzie musiał utrzymać zaangażowanie Ameryki w Europie. Będzie musiał wziąć przynajmniej część odpowiedzialności za bezpieczeństwo Ukrainy i wschodniej flanki NATO, bo ani UE, ani największe państwa Europy Zachodniej nie będą w stanie sprostać temu wyzwaniu.

 

[1] NATO-Russia dynamics: Prospects for reconstitution of Russian military power, https://www.atlanticcouncil.org/in-depth-research-reports/report/nato-russia-dynamics-prospects-for-reconstitution-of-russian-military-power/

[2]The United States should have nothing to do with it. This is not our fight. Let it play out. Do not get involved!” https://x.com/realDonaldTrump/status/1865434273953509462

Leave Your Thoughts Here...